Otóż najważniejsze wnioski,jakie wypływają z fizyki kwantowej to jest zerwanie z determinizmem, tak charakterystycznym aż do 1900 roku, kiedy faktycznie narodziła się fizyka kwantowa. Otóż,owszem,na poziomie Unitarnym wzory fizyki( mechaniki) kwantowej są w pełni deterministyczne. Fizyka Zadania. Mechanika ogólna t.1. Fizyka i astronomia część 3 podręcznik. 50 teorii fizyki, które powinieneś znać. Fizyka LO Podręcznik Część 3 Zakres rozszerzony Wybieram fizykę. Zadania z fizyki dla każdego. Fizyka Repetytorium dla maturzystów i kandydatów na studia. Egzamin gimnazjalny Fizyka Trening przed egzaminem. Mechanika kwantowa jest teorią opisującą zachowanie się cząstek na poziomie subatomowym. Wprowadza pojęcia funkcji falowej, która opisuje prawdopodobieństwo wystąpienia określonego stanu cząstki oraz zasadę nieoznaczoności, która mówi, że jednoczesne dokładne określenie położenia i pędu cząstki jest niemożliwe. 9. Stephen Hawking uważał, że czarna dziura może być portalem do innego wszechświata. Z kolei Albert Einstein twierdził, że wszystko, co wpadnie do czarnej dziury, ulegnie zniszczeniu. 10. Według fizyków kwantowych rzeczywistość jest taka, jaką postrzega ją każdy człowiek. Nic nie jest absolutne i stałe. Fizyka kwantowa jest Fizyka kwantowa a realizacja marzeń FIZYKA KWANTOWA Na początku XX wieku dokonano odkryć, które całkowicie zmieniły sposób, w jaki wielu ludzi postrzegało tajemnicze zjawiska tego świata. Były to odkrycia Alberta Einsteina oraz odkrycia w dziedzinie fizyki kwantowej. Fizyka kwantowa . Z drugiej strony fizyka kwantowa to badanie kwantów - małych jednostek, które tworzą energię. Kwanty te są problematyczne, ponieważ są nieprzewidywalne w zachowaniu i ruchu, ponieważ mają cechy podobne do cząstek i fal. Dwa podejścia NaWwDb. Rzeczywistości nie tylko jest nieskończenie wiele. Nie tylko powstają w każdej chwili, oddzielając się, gdy tok wydarzeń wybiera (z naszego punktu widzenia) jeden z możliwych szlaków. Nie tylko istnieją równolegle wobec siebie. One wręcz oddziałują na siebie i nawet wchodzą ze sobą w kolizje. Tak przynajmniej twierdzą Michael Hall i Dirk- -André Deckert, których praca, opublikowana pod koniec 2014 r. w czasopiśmie „Physical Review X”, wzbudza ostatnio sporo komentarzy i kontrowersji. Interpretacja mechaniki kwantowej, zwana teorią wielu światów, powstała w umyśle Hugh Everetta i kilku innych teoretyków jeszcze w latach 50. XX wieku. Od tamtego czasu, mimo że była zwalczana, rozwija się i jest bazą do powstawania coraz dziwniejszych wariantów. A przecież to nie jedyna, zrodzona w świecie mechaniki kwantowej teoria, która wzbudza sprzeciwy zwolenników tradycyjnego realizmu i determinizmu. W położonym we francuskich Alpach Instytucie Laue-Langevin przeprowadzono jeszcze w 2013 r. pewien eksperyment. Po tym, co tam zaszło, rzeczywistość już nigdy nie będzie taka sama… Przyszłość zmienia przeszłość 1. Źródło neutronów w reaktorze Instytutu Laue-Langevin Ośrodek ten znany jest z reaktora wyrzucającego rekordowo gęste wiązki neutronów (1), z którymi fizycy eksperymentują na wszystkie sposoby, jakie tylko teoretykom przychodzą do głowy. I to właśnie w ramach jednego z nich, szczególnie ekstrawaganckiego, od neutronów oddzielone zostały ich kwantowe cechy, czyli spiny. Brzmi dziwnie, trochę jakby w jedną stronę poszedł pan Kowalski, a w drugą jego poglądy polityczne. Jakkolwiek niezwykły, koncept ten został przewidziany przez fizyków-teoretyków blisko dekadę temu. Nadali nawet zjawisku obrazową nazwę na cześć kota z Cheshire z „Alicji w Krainie Czarów”, który znikał, ale jego uśmiech cały czas pozostawał widoczny. Mechanika kwantowa, której twierdzeń nie zdołał zakwestionować żaden eksperyment od momentu jej powstania w latach 20. XX wieku, opiera się na zasadach niekiedy boleśnie kłócących się ze zdrowym rozsądkiem. Zgodnie z owymi zasadami dwie cząstki mogą np. znajdować się równocześnie w tym samym punkcie, obracać się jednocześnie zgodnie ze wskazówkami zegara i przeciwnie do nich, no i oczywiście – w najsłynniejszym paradoksie, zwanym splątaniem – oddziaływać jedna na drugą natychmiastowo, nawet gdy oddalone są od siebie o miliardy lat świetlnych. Istnieje też w świecie kwantowym jeszcze dziwniejsza zagadka, mniej znana. Pół wieku temu fizyk Yakir Aharonov (2) zapytał, czy czas w mechanice kwantowej musi biec z przeszłości w przyszłość? Odpowiedź, wyrażona w języku matematyki, brzmi po prostu – nie, wcale nie musi. W 1964 r. Aharonov wraz ze swymi kolegami, Peterem Bergmannem i Joelem Lebowitzem z Uniwersytetu Yeshiva w Nowym Jorku, zaproponowali nową interpretację teorii o nazwie „czasowo- -symetryczna mechanika kwantowa”. Wyjaśniała, w jaki sposób informacje z przyszłości mogą wypełniać niedające się przewidzieć luki w teraźniejszości. Choć doceniano, że koncepcja Aharonova opiera się na bardzo eleganckich równaniach, trudniej było przełknąć jej następstwa w sferze filozofii. Aharonovowi potrzebne były konkretne eksperymenty wskazujące, że przedsięwzięcie z przyszłości może mieć wpływ na wydarzenia dziejące się w przeszłości. 2. Yakir Aharonov 3. Jeff Tollaksen Przez całe lata 80. i 90. Jeff Tollaksen (3) wraz z Aharonovem próbowali obmyślić takie eksperymenty. Zasadniczo chodziło o trzy stopnie: preselekcję (czyli pomiary grupy cząstek), średni pomiar oraz finałową postselekcję, w której naukowcy wybierali podzbiór cząstek, na których dokonywano trzeciego pomiaru. Aby odkryć działającą wstecz przyczynowość, czyli przepływ informacji z przyszłości do teraźniejszości, eksperyment musiał zademonstrować, że efekty zmierzone w czasie średniego stopnia były połączone z akcjami wykonywanymi na podzbiorze cząstek w późniejszym czasie. Uczeni zaproponowali analizowanie właściwości zwanej spinem, odpowiadającej czemuś w rodzaju wirowania piłki, jednak z kilkoma ważnymi różnicami. W świecie kwantowym cząstka może wirować jedynie na dwa sposoby: w górę i w dół, przy czym każdy kierunek ma ustaloną wartość (np. 1 oraz -1). Na początku uczeni mierzą spin grupy cząstek o godzinie potem o 9:30. Następnego dnia powtarzają czynność, przy czym tym razem dokonują również trzeciego pomiaru podzbioru cząstek ok. godziny 10:00. Jeśli ich przewidywania co do wstecznej celowości były prawdziwe, powinno dojść do widocznej zmiany. Innymi słowy, pomiar spinu przeprowadzonego o 9 i 10 mógł spowodować niespodziewany wzrost intensywności spinu mierzonego pośrodku, a więc o 9:30. Sam efekt nie ograniczałby się jedynie do spinu. Widać byłoby także dramatyczną zmianę innych wartości kwantowych. Przez lata podobne przewidywania zawierały się bardziej w sferze filozoficznej, ponieważ zdawało się niemożliwe, aby wykonać zasugerowane eksperymenty. Opierały się one o wykonywanie pomiarów, jednakże książkowa fizyka mówiła, że mogłyby zniszczyć kwantowe właściwości systemu. Innymi słowy, każda próba dokonania jakichkolwiek pomiarów w systemie zniszczyłaby jego delikatny stan kwantowy. 4. Model eksperymentu: kot z Cheshire – kot to neutron, a uśmiech to spin neutronu Słaby pomiar idzie na ilość W 1988 r. Aharonov i jego współpracownicy opublikowali pracę, w której stwierdzili, że możliwy jest innych rodzaj pomiaru, taki, który nie niszczy stanu kwantowego obiektów. Miało się to dziać wówczas, gdy urządzenie pomiarowe oddziaływało z cząstką maksymalnie słabo. Coś jednak za coś. 5. Roger Penrose Przy słabym oddziaływaniu i wynik pomiaru będzie niezbyt pewny. Rozwiązaniem miał być eksperyment polegający na „słabym pomiarze” wielu cząstek o identycznych właściwościach. Tak rodziła się koncepcja wspominanego doświadczenia z Instytutu Laue-Langevin: kot z Cheshire, czyli neutrony, które w interferometrze oddzielane byłyby od swoich spinów. W takim stanie były obiektami „słabego pomiaru” magnetycznego, który udało się przeprowadzić dzięki specjalistom z wiedeńskiego Uniwersytetu Technologicznego. Po ponownym połączeniu z właściwym spinem dokonywano „mocnego pomiaru”, wybierając tylko te cząstki (postselekcja), które miały założone wcześniej właściwości. Jednak od tego pomiaru dokonywanego w przyszłości zależy preselekcja, czyli rodzaj cząstek „wchodzących” do eksperymentu (4). Przyczynowość działa więc w obu kierunkach osi czasowej, trochę tak, jakbyśmy zdając maturę, powodowali, że zaczynamy się uczyć w szkole średniej. Oczywiście z eksperymentu wynika jeszcze dalej idąca dziwność rzeczywistości. Skoro można oddzielić cząstkę materii od jej właściwości, to co jest „prawdziwą” rzeczywistością? To, co widzimy, czyli w języku mechaniki kwantowej „rozwiązanie funkcji falowej”, czy też może to, czego nie widzimy, bo nasza obserwacja nie zniszczyła jeszcze i nie zmieniła wcześniejszego stanu? Z paradoksów czasowych niektórzy uczeni wysnuwają dość daleko idące wnioski. Choćby takie, że docelowy stan Wszechświata może mieć wpływ na to, co w nim obecnie zachodzi, modyfikując np. wartości stałych fizycznych. Jeśli Wszechświat ma swoje przeznaczenie, to jest ono już „spisane”. Czy pozostaje w nim zatem miejsce na wolną wolę? A może wszystkie nasze wybory i czyny, przeszłe i przyszłe, są już dawno zarejestrowane w wielkiej „bazie danych”, dając nam jedynie iluzoryczną wolność? Do takich oto, niezbyt już fizycznych, pytań prowadzą osiągnięcia współczesnej nauki! Jeśli koncepcja wielu wszechświatów, rzeczywistości, w której kota można oddzielić od jego uśmiechu, a cząstkę od jej spinu, świata, w którym zdarzenia z przyszłości oddziałują na przeszłość, kłóci się z naszym zdrowym rozsądkiem, to warto zastanowić się, czym w ogóle jest nasza świadomość i postrzeganie rzeczywistości? W latach 90. wielki fizyk sir Roger Penrose (5) zaproponował teorię „zorkiestrowanej redukcji obiektywnej” (Orchestrated objective reduction), w której za stany umysłu, za to, co postrzegamy, myślimy, czujemy i pamiętamy, odpowiadają wibracje komórkowych mikrotubuli, procesy w istocie kwantowe. Niedawne eksperymenty Anirbana Bandyopadhyaya, przeprowadzone w Instytucie Nauk Materiałowych w japońskiej Tsukubie, oraz Rodericka G. Eckenhoffa z amerykańskiego Uniwersytetu Pensylwanii potwierdzają, że wibracje tego typu w komórkach neuronowych rzeczywiście zachodzą. Czyli w mózgu też zachodzą procesy kwantowe. Jeśli tak, to trudno zrozumieć, dlaczego konsekwencje tej nauki wzbudzają takie opory w ludzkim umyśle? Rozmowa Jana Chwedeńczuka i Tomasza Stawiszyńskiego. Kawiarnia Naukowa Festiwalu Nauki, 21 listopada 2016 r. [1h30min]Nie możesz obejrzeć wykładu? Posłuchaj podcastu: Mechanika kwantowa podważa intuicyjne postrzeganie przez nas rzeczywistości. Na poziomie cząstek elementarnych zostało bowiem empirycznie dowiedzione, że mogą się one znajdować w superpozycji, czyli dwóch stanach jednocześnie. Czy mechanika kwantowa może opisać również zjawiska zachodzące w makroświecie? Czy zburzy to jego obraz, jaki znamy? O tym dyskutowali w Kawiarni Naukowej Festiwalu Nauki redaktor Tomasz Stawiszyński oraz fizyk dr hab. Jan Chwedeńczuk i przybyli na spotkanie słuchacze. Punktem wyjścia do rozważań stał się dla uczestników spotkania kot Schrödingera, czyli eksperyment myślowy nazwany nazwiskiem jego autora a jednocześnie jednego z twórców mechaniki kwantowej, Erwina Schrödingera. W sformułowanym przez niego paradoksie zwierzę jest jednocześnie żywe i martwe. Eksperyment ten pokazuje obrazowo, w jaki sposób przeniesienie zasad mechaniki kwantowej do makroświata zmieniłoby zupełnie nasze postrzeganie rzeczywistości i siebie jako istot w niej funkcjonujących. Czy jednak można tego dokonać w tak prosty sposób? Prowadzący rozmowę redaktor Stawiszyński oraz zabierający głos zgromadzeni na sali słuchacze zadawali wiele pytań, z którymi musiał się zmierzyć gość Kawiarni. Wśród ujawnionych w toku dyskusji problemów pojawił się niedostatek naszego języka, który dobrze opisuje doświadczaną przez każdego człowieka rzeczywistość, ale nie przekłada się prosto na język mechaniki kwantowej. Mimo tego, zastanawiano się, czy i jak zjawiska zachodzące w mikroświecie znajdują odzwierciedlenie w znanej nam rzeczywistości, także w aspekcie metafizycznym. Fizyk tłumaczył nawet, czy mechanika kwantowa – jak chciałby Fritjof Capra, autor książki „Tao fizyki” – jest komplementarna z religiami Dalekiego Wschodu, czy można za jej pomocą wytłumaczyć fenomen bilokacji Ojca Pio (nie można!) oraz czy ludzie mogą odczuwać splątanie kwantowe. Wszystko w załączonym filmie z dyskusji. Zapraszamy do oglądania. *** Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach Polska. Laureaci Nagrody Nobla udowodnili ponad wszelką wątpliwość, że świat fizyczny to jedno wielkie morze energii, które w mgnieniu oka pojawia się i znika w milisekundach. Nic nie jest solidne. To jest świat fizyki kwantowej. Udowodnili, że myśli są tym, co składa się na całość, co ułożyło się i utrzymuje to ciągle zmieniające się pole energetyczne w formie “obiektów”, które widzimy. Dlaczego więc widzimy osobę zamiast migotliwego skupiska energii? Pomyśl o rolce filmowej. Film to zbiór około 24 klatek na sekundę. Każda klatka jest oddzielona odstępem. Jednak ze względu na szybkość, z jaką jedna ramka zastępuje inną, nasze oczy zostają oszukane, myśląc, że widzimy ciągły i poruszający obraz. Pomyśl o telewizji. Tuba telewizyjna to po prostu tuba z kupą elektronów uderzających w ekran w pewien sposób, tworząc iluzję formy i ruchu. To właśnie są wszystkie obiekty. Masz 5 fizycznych zmysłów (wzrok, słuch, dotyk, zapach i smak). Każdy z tych zmysłów ma określone spektrum (na przykład pies słyszy inny zakres dźwięków niż ty, wąż widzi inne spektrum światła niż ty, i tak dalej). Innymi słowy, wasze zmysły postrzegają morze energii z pewnego ograniczonego punktu widzenia i tworzą z tego obraz. Nie jest kompletny ani dokładny. To tylko interpretacja. Wszystkie nasze interpretacje opierają się wyłącznie na “wewnętrznej mapie” rzeczywistości, którą mamy, a nie na prawdziwej prawdzie. Nasza “mapa” jest wynikiem zbiorowych doświadczeń naszego osobistego życia. Nasze myśli są powiązane z tą niewidzialną energią i determinują to, co wytwarza energia. Wasze myśli dosłownie przesuwają wszechświat po cząstce, by stworzyć swoje fizyczne życie. Rozejrzyj się. Wszystko, co widzisz w naszym świecie fizycznym, zaczynało się od idei, idei, która rozwijała się tak, jak była dzielona i wyrażana, aż do momentu, w którym stała się ona wystarczająca do fizycznego obiektu poprzez szereg kroków. Dosłownie stajesz się tym, o czym myślisz najbardziej. Twoje życie staje się tym, co wyobrażałeś sobie i w co wierzysz. Świat jest dosłownie twoim lustrem, pozwalającym ci doświadczyć na fizycznym poziomie tego, co trzymasz za prawdę … dopóki nie zmienisz tego. Fizyka kwantowa pokazuje nam, że świat nie jest trudny i niezmienny, jak się wydaje. Zamiast tego jest to bardzo płynne miejsce stale budowane z wykorzystaniem naszych indywidualnych i zbiorowych myśli. To, co uważamy za prawdziwe, jest w rzeczywistości iluzją, prawie jak magiczna sztuczka. Na szczęście zaczęliśmy odkrywać iluzję i, co najważniejsze, jak to zmienić. Z czego składa się twoje ciało? Dziewięć systemów obejmuje ludzkie ciało, w tym krążeniowy, trawienny, hormonalny, mięśniowy, nerwowy, rozrodczy, oddechowy, szkieletowy i moczowy. Z czego składają się te? Tkanki i narządy. Z czego są wykonane tkanki i narządy? Komórki. Z czego są wykonane komórki? Cząsteczki. Z czego składają się cząsteczki? Atomy. Z czego są zbudowane atomy? Cząstki elementarne. Z czego składają się cząstki subatomowe? Energia! Ty i ja jesteśmy czystą energią światła w jej najpiękniejszej i inteligentnej konfiguracji. Energia, która nieustannie zmienia się pod powierzchnią i kontrolujesz ją całym swoim potężnym umysłem. Jesteś jednym wielkim gwiazdorem i potężnym Człowiekiem. Gdybyś mógł zobaczyć siebie pod silnym mikroskopem elektronowym i przeprowadzić inne eksperymenty na sobie, zobaczyłbyś, że składa się z klastra ciągle zmieniającej się energii w postaci elektronów, neutronów, fotonów i tak dalej. Podobnie jak wszystko inne wokół ciebie. Fizyka kwantowa mówi nam, że jest to akt obserwowania obiektu, który powoduje, że jest tam, gdzie i jak go obserwujemy. Obiekt nie istnieje niezależnie od obserwatora! Zatem, jak widzicie, wasza obserwacja, wasza uwaga na coś i wasza intencja, dosłownie tworzy to. Jest to naukowe i sprawdzone. Twój świat składa się z ducha, umysłu i ciała. Każdy z tych trzech, duch, umysł i ciało ma funkcję, która jest unikalna i nie jest dzielona z drugą. To, co widzicie oczami i doświadczeniem waszego ciała, to świat fizyczny, który nazwiemy Ciałem. Ciało jest efektem, stworzonym przez przyczynę. Ta przyczyna to Myśl. Ciało nie może tworzyć. Może jedynie doświadczać i doświadczać … to jest jego wyjątkowa funkcja. Myśl nie może doświadczyć … może jedynie tworzyć, tworzyć i interpretować. Potrzebuje świata względności (fizycznego świata, Ciała), aby doświadczyć siebie. Duch jest wszystkim, co jest, tym, co daje życie myśli i ciału. Ciało nie ma mocy do stworzenia, chociaż daje iluzję mocy, aby to zrobić. Ta iluzja jest przyczyną wielu frustracji. Ciało jest czystym skutkiem i nie ma mocy do wywoływania lub tworzenia. Kluczem do wszystkich tych informacji jest to, jak nauczysz się widzieć wszechświat inaczej niż teraz, abyś mógł manifestować wszystko, czego naprawdę pragniesz. Inspiracja/źródło: John Assaraf Już Dyzio Marzyciel wiedział, co robić, żeby zacząć realizować marzenia. Nie znał może zasad fizyki kwantowej, ale wiedział, że żeby ruszyć do przodu, musi swoją łyżeczką wyobraźni zacząć sięgać po kawałek tortu na niebie. Jak zaczęć realizować swoje marzenia? Po prostu zacząć. Nie zasypię Cię teraz cytatami, mówiącymi, że wszystko zaczyna się od pierwszego kroku, że marzenia to plany z datą realizacji, itp. Wszyscy to wiemy i nic z tym nie robimy. Marzenia starzeją się razem z nami. Bledną, robią się niewyraźne, czasem chowają się na dno szafy zwanej Codzienność, jak suknia ślubna,którą trzymamy dla wspomnień, ubranie, do którego wchodziliśmy na studiach. Zdjęcia dawnych sympatii. Czasem w trakcie porządków trafiamy na relikty naszych dawnych emocji i uśmiechamy się do siebie, mówiąc: życie. Kiedyś wydawało mi się, że marzenia są po to, by sobie śnić na jawie, relaksować się i ubarwiać życie. Do głowy by mi nie przyszło, że niektóre mogą się spełnić. Tfu! Poprawka, że mogę je spełnić. Jako dziecko marzyłam o wyjeździe do Indii i wydawało mi się to nieosiągalne. Na studiach też. Ale byłam tam, siedziałam w Waranasi nad Gangesem i myślałam o tym, kim byłam ja, myśląca, że nie mogę tam być. Marzyłam zawsze, że zobaczę Zamość. Coś w nim było takiego, że zawsze mnie tam ciągnęło i czułam, że muszę tam pojechać. Takie marzenie z grupy – zbyt łatwe do zrealizowania, żeby nam się chciało. Ale pojechałam. Jadłam tam najlepszą zupę pokrzywową na świecie. Piłam kawę, podziwiając przepiękny ratusz – dla mnie na drugim miejscu zaraz po Taj Mahal – i pisałam swoją pracę na obronę coachingową. Myślałam: kim byłam ja, której się nie chciało tu przyjechać? Zróbmy szybki test: Wymień 5 marzeń, które już zrealizowałeś? Niech zgadnę, wciąż myślisz? A może nawet pomyślałeś, jakie 5? Tyle to ja nie mam. Ciekawe jest to, że w pracy na zadane pytanie, co dzisiaj zrealizowałeś, sypiesz zadaniami, jak z rękawa. Tabelki w exelu, pomiary efektywności, poczta, maile, paczki, telefony. Ile ich wykonałeć? Ciach i sypiesz liczbami. Zadania w pracy, mniej lub bardziej ważne. Kolekcjonujesz je, a wieczorami wyrzucasz z głowy, jak papierowe samoloty. Na marzenia nie ma już siły i czasu, prawda? 100 rzeczy przed śmiercią Zrobiłam sobie kiedyś listę wszystkich rzeczy, które chcę zrobić przed śmiercią. Taka symboliczna setka. Fajna zabawa, polecam. Uświadamia, jak mało mamy czasy i jak go marnotrawimy na myślenie i o drobnostkach, które w ogóle nie definiują naszej tożsamości. Gdybyś miał teraz wyjść na scenę i gdyby konferansjer poprosił Cię o podanie kilku słów, jakimi ma Cię zapowiedzieć, co by to było? Franek – programista, ojciec dwójki dzieci, pasjonuje go Kuba. Jego marzeniem jest przejechać się wspaniałym, pastelowym kubańskim samochodem wzdłuż promenady w Havanie. A może: Franek – programista, ojciec dwójki dzieci, codziennie wklepuje dane do systemu. Wieczorem lubi wypić piwo i nie myśleć o pracy. To ciekawe, że na co dzień olewamy marzenia, ale chętnie korzystamy z nich, żeby przydać sobie kolorytu. Bo nasza mapa marzeń definiuje naszą wyjątkowość. Jak tego nie stracić? To nie jest tak, że ja zmywając gary ciągle myślę o tym, że chcę motocykl, że chcę wyprawę do Gruzji, że do Tybetu, że na plaży w Nicei słońce dogrzewa mój zgrabny brzuch (też póki co w sferze marzeń). Zmywam gary i pilnuję rosołu. Nie zawsze wieczorem myślę o tych marzeniach z górnej półki, co wypowiedziane na głos powodują uśmiech na twarzy słuchających. Co robię, że je spełniam? Znam je. Tak, dobrze czytasz. Pamiętasz swój problem w przypomnieniu sobie, które marzenia już zrealizowałeś? Większość z nas tak robi lub robiła. Nie zapisuje marzeń. Nie pamięta o nich. A Dyzio Marzyciel pamiętał, wzdychał do nieba i wizualizował, smakował niebo. W 1955 roku John Assaraf, znawca ludzkiego mózgu, fizyki kwantowej oraz autor wielu światowych bestsellerów, zastosował narzędzie zwane Tablicą Wizji. Narzędzie opiera się na wizualizacji. Najpierw widzimy coś w swoim umyśle, a następnie przenosimy te obrazy na papier. Fizyka kwantowa mówi o tym, że świat wyłonił się z myśli, dlatego całe nasze życie jest manifestacją koncepcji, które funkcjonują w naszych umysłach. Poprzez Prawo Przyciągania programujemy podświadomość, która efektywnie wspiera nas w codziennym wyszukiwaniu okazji do tego, by osiągnąć upragnione cele. (Moc Coachingu, M. Wilczyńska, M. Nowak, J. Kućka, J. Sawicka, K. Sztajerwald, s. 93) W ten sposób powstało narzędzie wspierające nas w osiąganiu celów i marzeń – MAPA MARZEŃ. Metoda ta pozwala się skupić na naszych marzeniach. Jest to kolaż obrazów powycinanych z gazet, napisów, ilustracji, cytatów, które w symboliczny sposób wizualizują nasze marzenia i cele. O co chodzi? Podczas robienia naszej Mapy koncentrujemy się na wyborze odpowiednich obrazków, katalogujemy nasze marzenia, uszczegóławiamy, otwieramy w naszym umyśle szuflady i dajemy mu do zrozumienia – TO JEST WAŻNE. Wizualizowanie marzeń uruchamia w nas proces zmiany. Ciągłe patrzenie na Mapę Marzeń konkretyzuje w naszej głowie, jak realizacja marzenia zmieni nasze życie. Zaczynamy wierzyć, że jest w naszym zasięgu. Zaczynamy dostrzegać ludzi, sytuacje, okazje, które mogą nam pomóc je zrealizować. Wiara w swoje możliwości pomaga nam podjąć działania, przybliżające nas do celu. Przyglądanie się mapie pomaga nie tracić z oczu tego, co dla nas ważne. Franek – programista, ojciec dwójki dzieci. Właśnie wrócił z wyprawy na Kubę. W wolnych chwilach konstruuje swój samochód marzeń. Jak zrobić Mapę Marzeń? Przyda się sztywny papier, tektura lub karton. Stare gazety, zdjęcia, ilustracje, nożyczki i klej. I Wasza nieposkromiona wyobraźnia. To również dobry sposób na rodzinny wieczór, gwarantuję, że dzieci będą zachwycone. Zresztą, namówcie ich na własną mapę! Co jest ważne? Na środku kartonu, tektury, umieszczamy swoje zdjęcie i rysujemy wychodzące na zewnątrz strzałki, które będą prowadzić do poszczególnych ilustracji. Gotową mapę umieszczamy na tapecie komputera, w telefonie, nad biurkiem, w kuchni zamiast kalendarza. Częste patrzenie na mapę powoduje uszczegóławianie naszych marzeń, dzięki czemu na co dzień będziemy podejmować decyzje zbliżające nas do celu. To naprawdę działa! Automatycznie dostrzegamy wcześniej przeoczone okazje. „Wizualizacja jest procesem tworzenia w umyśle na coś stale patrzymy lub sobie to wyobrażamy, tworzymy potężne myśli i poczucie posiadania upragnionej rzeczy, a co za tym idzie, przypominamy sobie, jaką wartość ma to dla nas. W ten sposób zarówno na poziomie świadomym, jak i emocjonalnym powracamy do motywacji, aby wytrwać na drodze do realizacji marzenia.” (Moc Coachingu, M. Wilczyńska, M. Nowak, J. Kućka, J. Sawicka, K. Sztajerwald, s. 93) Zacznijcie od stworzenia Mapy . To ćwiczenie naprawdę zapoczątkuje w Waszym życiu wiele zmian. Sama tego doświadczam od paru lat. Poza tym to świetna zabawa. Jeśli nie chce Wam się bawić nożyczkami i klejem, choć polecam,bo takie manualne zabawy świetnie stymulują mózg (więcej tutaj), to zróbcie chociaż tablicę inspiracji w Pintereście. Oglądajcie ją sobie. I działajcie! Aby osiągnąć wspaniałe rzeczy, musimy marzyć tak dobrze, jak działać. Anatole France Dajcie znać, jak Wasze mapy! Dziękuję, że zajrzałeś. To dla Ciebie piszę:) Znajdziesz mnie też tu, tu i tu. Jeśli uznasz ten wpis za wartościowy, proszę podziel się. Dziękuję! Tagged as fizyka kwantowa, jak osiągać cele, jak realizować marzenia, mapa marzeń, marzenia, Prawo Przyciągania, Tablica Wizji Gdybyśmy mieli wszystko czego pragniemy? Nasze największe marzenia zamieniałyby się w realne cele do zrealizowania. Wszystko mielibyśmy na wyciągnięcie ręki. Niemożliwe przestałoby istnieć. Nic nie stawałoby nam na przeszkodzie. Brzmi jak banalne sentencje, wyssane z palca? Otóż nie – to wszystko jest możliwe! Najlepsze w tym wszystkim jest to, że największym i jedynym ograniczeniem jesteśmy – UWAGA – my sami! To my siebie najbardziej potrafimy ograniczać i nie pozwalać rozwijać oraz zdobywać najwyższych ze szczytów gór. Każdy z nas może być kimkolwiek chce, każdy z nas zasługuje na szczęście. Jeśli podziwiasz innych ludzi sukcesu, sławne osoby ze szklanego ekranu, świetnych w swym fachu lekarzy, prawników. Ty także możesz być jednym z nich. Kluczem do sukcesu są nasze myśli oraz to na ile pozwalamy sobie na nie. Pozbądź się ograniczeń w swojej głowie. Najważniejsze jest wyleczenie swoich myśli. Wyrzucenie z nich tej toksycznej części. Bo wszystko zaczyna się w naszej głowie, od jednej najprostszej myśli. Zaufajmy swoim myślom, swojej wewnętrznej intuicji. Nie bójmy się nowości, nie trzymajmy się kurczowo tego, co już dobrze znamy. Wiadomo jest to bardzo bezpieczna dla nas strefa komfortu, ale tylko jeśli wyjdziemy poza nią możemy doświadczyć prawdziwego życia i realnych, pięknych doznań. O czym teraz mówię? O budzeniu się pod palmą na jednej z egzotycznych plaż. O ciepłych promieniach słońca muskających naszą szczęśliwą buzię. O robieniu w życiu dokładnie tego, co sprawia nam największą radość. O byciu szczęśliwym TU I TERAZ. Przeszłość nie istnieje, ponieważ JUŻ jej nie ma. Przyszłość nie istnieje, ponieważ JESZCZE jej nie ma. Skupiajmy się jedynie na dobrych momentach w teraźniejszości, ponieważ to od nich zależy nasze szczęście. Cieszmy się z małych chwil, to one nadają barwy naszej szarej codzienności. Im bardziej pokonamy ograniczenia w naszej głowie, tym świat bardziej stanie przed nami otworem. I nie chodzi mi tutaj jedynie o podróżowanie i odwiedzanie najdalszych jego zakątków. Mam na myśli nasze codzienne życie, o zdarzenia i ludzi jakich do siebie przyciągamy. Nic nie stoi na przeszkodzie do naszego szczęścia. Wystarczy tylko wyleczyć naszą głowę ze wszystkich złych informacji, złej energii. Polecam spróbować od ograniczenia oglądania telewizji, a w szczególności wiadomości. Nie warto marnować także czasu na narzekanie, na zazdroszczenie innym, tego co mają i kim są. Jest to destrukcyjna droga donikąd. Tylko dobra energia w naszej głowie, wysyłana do innych w naszym otoczeniu jest w stanie wrócić i to ze zdwojoną siłą! Pamiętajcie, że niestety zła energia także wraca i gromadzi się w nas, aż do “wybuchu”. Jest to moment, w którym dzieje się coś złego w naszym życiu. Najczęściej dzieje się tak, ponieważ ma to czegoś nas nauczyć. Jak stać się lepszym człowiekiem, który nie ocenia, a potrafi zrozumieć drugą osobę. Rozumienie jest trudne, dlatego większość ludzi ocenia. Kogoś kto nie życzy innym najgorszego. Kogoś kto potrafi szczerze kochać, rozumieć i wybaczać. Odrzuć schematy i zacznij żyć własnym życiem. To my sami siebie najbardziej ograniczamy i nie pozwalamy na rozwój. Wszystko zaczyna się w naszej głowie, rodzi się od najprostszej myśli. Postaram się Wam przybliżyć moją teorię na swoim przykładzie. Niedawno temu, bo jedynie 4 lata temu (zaraz po skończeniu studiów magisterskich) w mojej głowie pojawiła się szalona myśl – a co gdyby tak rzucić to wszystko? Uciec od tego całego systemu, od stereotypów narzucanych mi przez całe środowisko i do końca mojego życia robić wyłącznie to, co kocham najbardziej! Nie zważając na otaczający mnie świat, narzekania ludzi wokół mnie, na podcinanie skrzydeł, na to co ludzie powiedzą i co pomyślą. Nie przejmując się brakiem pieniędzy, brakiem stabilizacji. Nie zamartwiając się na przyszłość, czymś co nawet nigdy może się nie wydarzyć. Pomimo tych wszystkich ograniczeń, które pojawiły się w mojej głowie postanowiłem podjąć decyzję i zaryzykować. Od teraz będę żył tylko tak, gdyby każdy kolejny dzień byłby tym ostatnim. Zacznę cieszyć się każdą przeżytą chwilą, zacznę doceniać to co mam. Wszystkie złe doświadczenia i napotkane problemy w moim życiu zamienię na bardzo przydatne lekcje – drogowskazy – które wytykają mi błędne decyzje. Gdy ułożyłem to wszystko w jedną całość, doszedłem do zaskakujących wniosków. To wszystko co przez lata atakowało mnie ze wszystkich stron, w moim domu, na moim podwórku, w moich szkołach, w moim otoczeniu narzucało mi jak mam myśleć i jak żyć. Czego nie powinienem robić, a co należy. Tylko, że ja od zawsze czułem, że nie chcę żyć tak jak inni. Nigdy nie chciałem wybierać drogi na skróty oraz kierunku w jakim podążał tłum. Czułem całym sobą, że mogę w swoim życiu osiągnąć wszystko to, na co tylko przyjdzie mi ochota. Być może odkryłem w sobie niezwykły dar – od Boga, od mojego Anioła Stróża, od Wszechświata – do życia jego pełnią oraz spełniania wszystkich marzeń. Dobrze wiem, że jeśli będziemy w coś mocno wierzyć, dążyć do tego, ciężko pracować to możemy osiągnąć wszystko to, co tylko sobie zapragniemy. Jeśli coś nam w życiu nie idzie i wpadamy psykiem w błoto, to musimy być jak dzik! Pchać to błoto ryjem do przodu. W każdym z nas jest coś z dziecka – pielęgnujmy to. Kiedy byłem dzieckiem oraz nastolatkiem miałem głowę pełną pomysłów. Byłem dzieckiem o wielu pasjach. Co kilka lat fascynowała mnie inna dziedzina kultury: sztuka – malowałem i rysowałem od rana do wieczora; filmu – nagrywałem i montowałem krótkie filmiki z otaczającego mnie świata. Były również momenty w których wiedziałem, że w przyszłości na pewno zostanę piosenkarzem i aktorem, ale także strażakiem czy kosmonautą. I to było piękne. W mojej głowie nie istniały żadne ograniczenia. Wiedziałem, że jeśli czuję to kim chce być w przyszłości to nic nie stoi na przeszkodzie, aby tak właśnie było. Z biegiem lat, im człowiek robi się starszy zatraca się w nim ta dziecinna beztroska. W wieku dojrzewania zderzamy się z co raz to większymi problemami, a nasze naturalne zmysły bezproblemowego postrzegania świata szybko zanikają. Nie pozwólmy, aby odeszły one bezpowrotnie! Starajmy zachować w sobie coś z dziecka. Pielęgnujmy to uczucie, ten bezwarunkowy i nie skażony dzisiejszą cywilizacją dar, z którym przychodzimy na świat. Beztroska oraz brak ograniczających nas myśli. Traktujmy każdy dzień jak przygodę. Nigdy nie przestawajmy się uczyć i nie traćmy swojej ciekawości. Zawsze mówmy czego chcemy, a jeśli nie wiemy to pytajmy. Nie bójmy pokazywać swoich uczuć i zawsze stawiajmy na szczerość. Moja praca marzeń Dzisiaj już wiem, ze cale swoje życie – do jego ostatniego dnia – chcę oddać podróżowaniu. Poznawaniu różnych zakątków świata, smakowaniu potraw, rozmowy z ludźmi tak bardzo innymi ode mnie. Jest to coś co mnie najbardziej w życiu fascynuję. Powiem Wam szczerze, że nie wiem jak ja to zrobię, że do końca życia zamierzam podróżować, ale wiem jedno – wierzę w to całym sobą, że tak właśnie będzie. Ani trochę nie ogranicza mnie aspekt finansowy, pomimo, że nie pochodzę z wysoko ustawionej i bogatej rodziny. Nie wygrałem także w lotto, ani też nie mam kogoś kto mnie sponsoruję. Ja po prostu mam to gdzieś! Wiem natomiast, że jestem zdolny do ciężkiej pracy, aby zdobyć fundusze na moje podróże. Najlepszym rozwiązaniem byłaby praca moich marzeń, a mianowicie pracowanie dla ogromnej i międzynarodowej korporacji, która wysyła swoich pracowników po całym świecie w celu wykonania pewnych zadań służbowych. I wiecie, że ja naprawdę w to mocno wierzę, że taką pracę do siebie przyciągnę. Wyobrażam siebie w tej roli, każdego dnia wizualizuje jakby to było, latać samolotami, spać w hotelach, podróżować po świecie, a jednocześnie wykonywać pracę marzeń. Cały czas powtarzam sobie, że jeżeli moje największe szczęście jeszcze do mnie nie przyszło to znaczy, że jest duże i idzie małymi krokami. Nie ograniczam siebie swoimi myślami, ba to właśnie moje myśli pozwalają mi się unieść trochę ponad Ziemię. Przenoszą mnie w sferę najskrytszych marzeń do zrealizowania. Nakierowuje je na pozytywne tory mojego życia. Dowodem jest ten blog, który jest moim osobistym pamiętnikiem – spełnionych marzeń szczęśliwego człowieka. A do szczęścia potrzeba tak niewiele. To my sami wytwarzamy granicę momentu szczęścia. Dla jednych będzie miała ona jedynie charakter materialny, posiadania ogromnego własnościowego mieszkania oraz najnowszego modelu BMW. Dla mnie moja granica znajduje się tuż za rogiem. Potrafię być mega szczęśliwy kiedy o poranku świeci słońce, a ja budzę się zdrowym i pełnym sił człowiekiem. Wszystko leży w naszych rękach – nie spieprzmy tego – mamy tylko jedno życie! Enjoy your life!

fizyka kwantowa a realizacja marzeń